Chciałam o zaborczości (ktoś zaborczy to usiłujący uzyskać dla siebie jak najwięcej lub chcący podporządkować sobie kogoś - słownik języka polskiego), która mnie dotknęła. Od zawsze wiedziałam, że jak tylko urodzę dziecko to się w nim zakocham i będę chciała je mieć tylko dla siebie i rzeczywiście tak się stało. Jak Misio się urodził to na początku nikt nie mógł wziąć Go na ręce, teraz nie pozwalam żeby ktokolwiek prowadził wózek, o samemu wyjściu z moim Synem w ogóle nie ma mowy. Wszystko co jest z Nim związane musi być związane ze mną lub Mężem. Nie lubię jak ktoś się nim "zajmuje", a w szczególności aż mnie trafia, jak ktoś próbuje Go całować. No nóż w kieszeni mi się otwiera. Mam wrażenie, że jeśli ktoś będzie się Nim zajmował to zabierze mi Jego miłość. Chciałabym, żeby poza mną i Mężem Synek nikogo tak nie kochał. Wiem, że to złe, ale cóż z tego, nie potrafię inaczej.
Ciekawi mnie fakt, czy są na świecie jeszcze takie kobitki jak ja, że całe w środku wybuchają, jak ktoś "obcy" próbuje zająć się ich dzieckiem. Pod słowem obcy również kryje się rodzinna (inna niż mama i tata, ewentualnie rodzeństwo).
I cóż począć kiedy skończy się okres macierzyństwa? Jak ja to przeżyję? Jeszcze trochę czasu a ja już o tym rozmyślam i nie wiem czy będę umiała się skupić na pracy, myśląc, że ktoś opiekuje się MOIM DZIECKIEM :(((((((Ojj będzie ciężko....
0 komentarze:
Prześlij komentarz