Mundo, la vida y ... yo

czyli świat, życie i ... ja

markowe jedzenie w ukryciu @ czerwiec 27, 2011

Dziś przeczytałam pewien artykuł dotyczący "tanich produktów". Śmietana z tesco, dżem z biedronki, mleko z lidla. Co pierwsze przychodzi do głowy? Tanie, pewnie jakieś badziewie, sama chemia, a tu szok, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, może Wy to wiedzieliście. Z tego oto artykułu wyczytałam:
- mleko UHT 0,5% tłuszczu, producent Mlekpol, cena ok. 2,70zł, a to samo mleko tylko ze znaczkiem TESCO oczywiście pochodzące od wymienionego przeze mnie producenta kosztuje ok. 1,80zł;
- groszek konserwowy w puszce w markowym opakowaniu Bonduelle koszt ok. 2,95zł, natomiast  groszek dla Carrefoura, który produkuje ta sama firma można już dostać za 1,59zł;
- deser czekoladowy mleczny, producent Mlekovita, cena ok. 1,30zł, a dla Biedronki to już tylko 0,50zł;
- dżem śliwkowy produkowany oryginalnie przez Materne - ok. 4,85zł, natomiast dla Carrefoura to koszt 2,39zł. Znalazłam też bloga zajmującym się właśnie tą tematyką: http://ukrytejedzenie.blogspot.com/ Nie zdążyłam go jeszcze poczytać, ale na pewno to uczynię. Następny krok jaki również uczynię to jak tylko będę w jakimś super,hiper,dyskoncie :) posprawdzam te produkty, czy skład chemiczny owych produktów rzeczywiście jest taki sam. Bo jeśli tak to po co przepłacać? Nie mam już nastu lat, żeby lansować się, że kupuję same markowe artykuły. Niestety życie jest życiem i jeśli da się gdzieś zaoszczędzić to czemu by tego nie zrobić :)

SMACZNEGO :)

uśmiech @ czerwiec 26, 2011

musiałam dodać jeszcze na szybko, bo.... oto i pojawił się uśmiech na mojej twarzy za sprawą dwóch osób - Madzi i pewnego Marsa :)

dobranoc :)

bez weny...@ czerwiec 26, 2011

Kolejny dzień mija, a u mnie jak nie było tak nie ma. Wena gdzieś odeszła, w siną dal. Może kiedyś wróci... A ogólnie to jakaś jestem wściekła na cały świat. Nie wiem czemu, tak po prostu, wszystko mnie denerwuje. A może i wiem dlaczego, bo tak bardzo chciałabym nosić w sobie już małą fasolkę, a tu d... Nie ma jak, nie mam pracy, no nie niby mam, na zastępstwo, które prawdopodobnie skończy się za 2 tygodnie, więc w sumie jaka to praca. Ehhh....mój Mąż też w domu siedzi, bo pracy nie ma i tak żyjemy z weselnych pieniędzy, które powoli się kończą. I to mnie też wqrza, bo chciałam żebyśmy mieli jakieś oszczędności i co???Ehhh, czemu tak w totka nie można wygrać??Nie no wiem czemu, za mało gram? :P Od tego tygodnia puszczam przynajmniej jednego totka w tygodniu, kurcze muszę w końcu tą 6 trafić, bo czemu inni mogą a ja nie? W końcu jestem wiedźma, no tak...ale raczej kraczę komuś niż sobie i to zazwyczaj są złe rzeczy.
Ale z pozytywów kupiliśmy żelazko tefala do prasowania w pionie :D :D i pomalowałam pazurki na zielono i różowo ;p tak żeby troszkę optymizmu wpuścić do mojego życia, bo jak na razie pogłębiam się w depresji, hehe depresja po małżeńska :P, jak jest po porodowa to i może być po małżeńska :P Głupek ze mnie, wiem, ale cóż, świat nie może się składać tylko z ludzi mądrych i pozytywnych, muszą być też szaleńcy :)
Dobra idę spać bo bredzę :)
Pozdrowienia dla Magdaleny :*, Rodzinki :P i dla Leny :)

Pod jabłonią... @ czerwiec 16, 2011

Dziś praktycznie cały dzień spędziliśmy na działce. Nadal bezrobotni (ehh jak to brzmi) nie no przepraszam, na urlopie wypoczynkowym :D (no teraz już lepiej :) ). I jak przystało na urlop, my nie pod gruszą, a jabłonią :) dychamy sobie po malutku. I tak sobie troszkę pod tą owo jabłonią siedziałam i rozmyślałam, a rozmyślać miałam o czym. Otóż wczoraj czytałam pewnego bloga (nie powołam jakiego, bo nie wiem czy autorka by sobie tego życzyła). Owy blog pisany dość ciekawie, ale zasmuciła mnie jedna rzecz. Bo niby szczęśliwą parą byli a teraz ona rozmyśla nad rozwodem. Smutne, czyż nie? I przeraziło mnie to :( wcześniej wyczytałam, że jedna forumka też będzie się rozwodzić, nie za dużo tych rozwodów? Czy nie ma już szczęśliwych małżeństw? Ja świeżo upieczona mężatka i w koło takie rzeczy czytam, normalnie jakiejś załamki można dostać. Na dodatek może panikuję, ale wydaję mi się, że my też się zmieniamy, już nie ma tak mizi mizi, busi busi. Ja siedzę tu, przed kompem, to forum, to blog, to fb, a mój Mąż na lapku gra w jakiegoś tam menedżera. I każdy wpatrzony w ten swój monitor i słowem czasem się nie odezwiemy, smutne to... No nie ten net normalnie pochłania, ten wirtualny świat pożera każdego z nas, Ciebie..., i Ciebie...,o i Ciebie też ;p bo siedzisz tu i czytasz tego głupiego bloga, zamiast spędzić czas ze swoim wybrankiem/swoją wybranką. Nosz cholerka jasna, tak dalej być nie może, coś trzeba zrobić z tym życiem, bo jak tak dalej pójdzie to i ja na tym blogu pisać będę, rozwodzę się... NIEEE!!!!! W życiu! moją miłością jedyną i mocno wywalczoną jest mój Mąż i nie pozwolę by ktoś, albo coś  to zepsuło i tak jak przyświecało nam to zdanie: "RAZEM DO KOŃCA ŚWIATA I JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ". Problemy? no cóż, zdarzają się w każdym małżeństwie, ale trzeba (powtórzę się) umieć je rozwiązywać i ROZMAWIAĆ!!! Rozmawiać o swoich uczuciach, rozmawiać o tym co nas boli i nie doszukiwać się złego tylko w wybranku, ale zajrzeć też w głąb siebie, bo może problem, który powierzchniowo widzimy u innej osoby tak naprawdę leży w nas. I więcej czasu spędzać ze swoją sympatią i czasem umieć się zaskakiwać (może dziś zrobię coś zaskakującego ;p).  Toś się dzisiaj rozpisałam, jakie wywody na podłożu psychologicznym zarzuciłam, ehh wybaczcie czasem tak mam :P

Podsumowując całe te moje wypociny, NIE DAJ SIĘ I WALCZ O SWOJE SZCZĘŚCIE ROZMOWĄ O UCZUCIACH, ładnie nie :) Wracając do jabłoni -> jabłko na łeb mi nie spadło :P Działka troszkę poplewiona, chaszcze pousuwane, jest dobrze :)
A tymczasem: otwieram wino ze SWOIM Mężem :D
do wyklikania
Ciaooo

małżeństwo, wiek, rozmowa... @ czerwiec 15, 2011

Dziś chyba lepszy humor mam :) Plan dnia: przy kawce troszkę pobuszować po necie, potem sprzątanko i coś przydałoby się podziergać. Wczoraj na wieczór na forum przeczytałam, że jedna dziewczyna po 7 miesiącach się rozeszła z mężem. Patrzę na wiek...no i osłabiają mnie niektóre dziewczyny. Ja wiem, też w wieku 20-22 lat chciałam wyjść za mąż, to marzenie..., ta biała suknia..., no ale nie ukrywajmy, czy wiek ten jest dobry na małżeństwo? No dobra, ktoś zaraz powie, że nie od wieku to zależy, ale niestety statystyki są inne. Człowiek zaczyna studia (albo i nie) dopiero wkracza w dorosłe życie, a tu od razu do ślubu się szykuje. No niby pięknie, oboje się kochają, wszystko jest wspaniale, a potem pierwsza kłótnia i du... No krew człowieka zalewa. Młodzi, jeszcze nie nauczeni rozmawiać, wydaje się im, że dorośli, że o życiu wiedzą wszystko, a tak naprawdę to tylko złudzenie,... a potem dziwić się, że są rozwody. Nie generalizuję, bo jest kilka fajnych PM w młodym wieku, zakochane po uszy, ale czy to wystarczy? Czy oby na pewno są gotowi na ślub? Na tak poważną decyzję. I ja przyznam, że przy pierwszej kłótni się zachwiałam i dotarło do mnie, że to łatwo już nie będzie. Że przecież ślubowaliśmy sobie na dobre ale i na złe, i nie da się po prostu spakować manatek i trzasnąć drzwiami. Trzeba wrócić, usiąść, porozmawiać, bo rozmowa, rozmowa o uczuciach jest najważniejsza. Nie raz już kłóciliśmy się z jeszcze wtedy Narzeczonym :) ale jakoś zawsze potrafiliśmy dojść do porozumienia. Tyle, że kłótnie tudzież nieporozumienia małżeńskie są inne, to nie takie o sprzeczki z czasów narzeczeństwa. Dlatego tak ważne jest, by umieć mówić o swoich uczuciach, nie tłamsić w sobie tych złych emocji. A gdy jesteś na tyle zdenerwowany, że nie potrafisz w danej chwili spokojnie porozmawiać, zaznacz, że musisz ochłonąć i do rozmowy wrócicie. Bo o miłość trzeba dbać i pielęgnować to uczucie, by nie zwiędło niczym więdnie kwiat bez wody.
Zwieńczeniem moich wypocin będzie ten cytat, który odzwierciedla całą prawdę o tym właśnie sakramencie:

"Małżeństwo nie jest stanem, jest umiejętnością".
                                                                         — Magdalena Samozwaniec


A to tak troszkę groteskowo: http://www.mp3s.pl/malzenstwo/

Nerwowo i jakoś tak nijak @ czerwiec 14, 2011

Jakoś tak nerwowo dzisiaj. Nie wiem, niby wstałam, wszystko było ok, wzięłam się za nagrywanie płytek ze zdjęciami ze ślubu. Zajęło mi to cały dzień, bo próbuję jeszcze przerobić film ze ślubu. Oczywiście już się wqrzałam, bo nie mogłam znaleźć odpowiedniego programu, żeby go przerobić i już mnie zaczęło wszystko złościć. Po południu zadzwoniła Mami i też z byle powodu zaczęłam się z Nią sprzeczać, na domiar wszystkiego jeszcze z moim Mężem musiałam się spiąć - powód - dzieci. No bo mnie szlak (wiem jak się pisze to słowo, ale ja używam przez K - mniej wulgarnie) :) trafia. Ja wiem, że nie jesteśmy w najlepszej sytuacji, ale nie ma sytuacji bez wyjścia i nie chcę do usranej śmierci czekać. Mój Mąż twierdzi, że dziecko dopiero jak będziemy mieć umowę na czas nieokreślony, a to to może nadejść za x lat. Czyli co mam czekać?...czekać...aż....będzie....za....późno? Bo do Niego nie dociera, że to nie ma rach ciach i już, że co niektórzy kilka lat się starają, a jak i my długo będziemy musieli czekać? No krew mnie zalewa.....a zazwyczaj jest tak, że jak ktoś nie chce to ma, a gdy ktoś pragnie to choćby się zesr... to nie wychodzi. Ja po prostu nie chcę czekać w nieskończoność. I ogólnie dzisiejszy jakiś dzień do d... i już nawet nie chce mi się Wam żalić, coby nie popsuć komuś humoru...

Pierwszy post :) @ czerwiec 10, 2011

Wczoraj zaczęłam czytać blog koleżanki z forum i doszłam do wniosku, że czemu by nie założyć swojego? Przecież w dzisiejszych czasach sporo osób korzysta z tego rodzaju aplikacji. Człowiek może być anonimowy a tym samym może się poskarżyć na całe zło tego świata bądź podzielić się swoimi radościami. Człowiek jako osoba pozostaje anonimowy, ale uzewnętrznia swoje życie, życie tego człowieka przestaje być anonimowe. Dlaczego się tak dzieje? Być może dlatego, że coraz bardziej zamykamy się w wirtualnym świecie, coraz więcej znajomych, przyjaciół mamy właśnie w tym świecie za ekranem. Dzielenie się swoimi emocjami, nie daje tylko ulgę piszącym, gdyż mogą się oni wyżalić, ale też w wielu sytuacjach może pomóc czytającym. Na pewno nie jeden z nas czytając blog myślał, nie jestem sam, inni też mają takie problemy, tudzież przeżywają tą samą radość, cieszą się z tych samych rzeczy co ja. Kiedyś zamykaliśmy się ze swoimi myślami w zeszycie/pamiętniku, tylko pióro było świadkiem naszych emocji, dziś chcemy się tym dzielić z innymi, chcemy poznać obiektywne opinie przypadkowych ludzi. 
Zastanawiałam się cały czas, jakiej formy ma być mój blog. Może będę umieszczać moje "dzieła" :) (typu kartki okolicznościowe, kwiatki z bibuły, rzeczy zrobione na drutach czy szydełku), a może będzie to blog kulinarny? A może jednak jakieś doradztwo? Jak zorganizować najwspanialsze wesele, jak przetrwać okres dojrzewania, jak wystartować w dorosłe życie. Niee... takich rzeczy jest dużo w internecie, wystarczy poszukać. Będzie to blog...- mój... tak mój :) czyli 100 pomysłów na minutę :) Znajdzie się troszkę pamiętnika, troszkę jakiś moich robótek, ale też i jeśli ktoś potrzebowałby jakieś pomocy mogę posłużyć radą. 
A o mnie? Chyba jako osoba pozostanę anonimowa, skąd jestem, jak się nazywam, ile mam lat, chyba zostawię dla siebie :) Jedynie czym się pochwalę to tym, że w dniu kiedy Kate i William brali ślub w tym czasie i ja ślubowałam. Jestem mężatką od 29 kwietnia A.D. 2011 :D Mężatką zakręconą :) Tyle o mnie :)
A chciałam Was przywitać moją szarlotką, którą dziś specjalnie zrobiłam na przyjazd mojej Mami :)


Przepis na szarlotkę z kruszonką i pianką
Składniki:
Ciasto:
- 750g mąki (najlepiej 650);
- kostka margaryny;
- 5 łyżek cukru;
- 6 żółtek;
- pół szklanki kakao;
- 1 łyżka proszku do pieczenia;
- 1 opakowanie cukru waniliowego.
Nadzienie:
- 1 kilogram jabłek;
- sok z połówki cytryny.
Pianka:
- 5 białek;
- szczypta soli;
- 200g cukru
- 1 kisiel brzoskwiniowy (może być inny);
- 1 budyń waniliowy ( może być inny).


Sposób przyrządzenia:
Ciasto:
Wszystkie składniki oprócz kakao razem wymieszać w misce. Ugnieść ciasto aż będzie jednolite. Następnie 1/3 ciasta oddzielamy, mieszamy z kakao, po uzyskaniu jednolitej masy wsadzamy do zamrażalnika na ok 45min. Resztę ciasta rozwałkowujemy i układamy do formy, następnie wkładamy do lodówki. W razie gdyby ciasto się nie kleiło wówczas można dodać troszkę mleka, tyle tylko żeby składniki się połączyły. 
Nadzienie:
W czasie kiedy ciasto się chłodzi zabieramy się za nadzienie. Najpierw myjemy jabłka i obieramy ze skórki, następnie jak kto woli, albo trze na tarce na wiórki, albo kroi jabłka na kawałki. Kiedy nadzienie jest gotowe, skrapiamy sokiem z cytryny żeby jabłka nie czerniały.
Pianka:
Ubić białka na sztywno (pamiętając żeby wszystko było czyste, żeby białka się ubiły) z dodatkiem szczypty soli. Pod koniec ubijania dodać cukier, kisiel i budyń, wszystko razem miksować na najwyższych obrotach, dak długo aż rozpuści się cukier i otrzymamy jednolitą masę.


Po przyrządzeniu wszystkich składników, ciasto z lodówki wyciągamy, nakładamy na nie jabłka a na wierzch pianę, wstawiamy ponownie do lodówki. Gdy ciasto z zamrażarki się zamrozi, trzemy na tarce i posypujemy kruszonką piankę. Ciasto wkładamy do nagrzanego do 190 stopni Celsjusza piekarnika i pieczemy w tej temperaturze przez 45 minut.


GOTOWE :)
SMACZNEGO :)