Mundo, la vida y ... yo

czyli świat, życie i ... ja

Pod jabłonią... @ czerwiec 16, 2011

Dziś praktycznie cały dzień spędziliśmy na działce. Nadal bezrobotni (ehh jak to brzmi) nie no przepraszam, na urlopie wypoczynkowym :D (no teraz już lepiej :) ). I jak przystało na urlop, my nie pod gruszą, a jabłonią :) dychamy sobie po malutku. I tak sobie troszkę pod tą owo jabłonią siedziałam i rozmyślałam, a rozmyślać miałam o czym. Otóż wczoraj czytałam pewnego bloga (nie powołam jakiego, bo nie wiem czy autorka by sobie tego życzyła). Owy blog pisany dość ciekawie, ale zasmuciła mnie jedna rzecz. Bo niby szczęśliwą parą byli a teraz ona rozmyśla nad rozwodem. Smutne, czyż nie? I przeraziło mnie to :( wcześniej wyczytałam, że jedna forumka też będzie się rozwodzić, nie za dużo tych rozwodów? Czy nie ma już szczęśliwych małżeństw? Ja świeżo upieczona mężatka i w koło takie rzeczy czytam, normalnie jakiejś załamki można dostać. Na dodatek może panikuję, ale wydaję mi się, że my też się zmieniamy, już nie ma tak mizi mizi, busi busi. Ja siedzę tu, przed kompem, to forum, to blog, to fb, a mój Mąż na lapku gra w jakiegoś tam menedżera. I każdy wpatrzony w ten swój monitor i słowem czasem się nie odezwiemy, smutne to... No nie ten net normalnie pochłania, ten wirtualny świat pożera każdego z nas, Ciebie..., i Ciebie...,o i Ciebie też ;p bo siedzisz tu i czytasz tego głupiego bloga, zamiast spędzić czas ze swoim wybrankiem/swoją wybranką. Nosz cholerka jasna, tak dalej być nie może, coś trzeba zrobić z tym życiem, bo jak tak dalej pójdzie to i ja na tym blogu pisać będę, rozwodzę się... NIEEE!!!!! W życiu! moją miłością jedyną i mocno wywalczoną jest mój Mąż i nie pozwolę by ktoś, albo coś  to zepsuło i tak jak przyświecało nam to zdanie: "RAZEM DO KOŃCA ŚWIATA I JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ". Problemy? no cóż, zdarzają się w każdym małżeństwie, ale trzeba (powtórzę się) umieć je rozwiązywać i ROZMAWIAĆ!!! Rozmawiać o swoich uczuciach, rozmawiać o tym co nas boli i nie doszukiwać się złego tylko w wybranku, ale zajrzeć też w głąb siebie, bo może problem, który powierzchniowo widzimy u innej osoby tak naprawdę leży w nas. I więcej czasu spędzać ze swoją sympatią i czasem umieć się zaskakiwać (może dziś zrobię coś zaskakującego ;p).  Toś się dzisiaj rozpisałam, jakie wywody na podłożu psychologicznym zarzuciłam, ehh wybaczcie czasem tak mam :P

Podsumowując całe te moje wypociny, NIE DAJ SIĘ I WALCZ O SWOJE SZCZĘŚCIE ROZMOWĄ O UCZUCIACH, ładnie nie :) Wracając do jabłoni -> jabłko na łeb mi nie spadło :P Działka troszkę poplewiona, chaszcze pousuwane, jest dobrze :)
A tymczasem: otwieram wino ze SWOIM Mężem :D
do wyklikania
Ciaooo

2 komentarze:

kochana, zaczniesz prowadzić małżeński poradnik :) wspaniale to napisałaś i powiem Ci, że właśnie teraz ja i mój przyszły siedzimy na 2 lapkach i robimy "swoje" :) ale za 10 min je wyłączymy i pogadamy przytuleni z kieliczkiem wina, bo o związek trzeba dbać! Popieram Cię i będę śledzić kolejne Twoje porady! :)

 

No czytam ;) Ale z racji studiow meza nie widzialam 3 dni i zobacze dopiero w sobote wieczorem... ale dobrze robi takie rozstanie ;) Powiem Ci, ze baaaardzo madrze piszesz!! I powiem, ze my tez jakos pol roku po slubie mielismy problemy, ale razem walczylismy o zmiane i sie udalo :) Nie ukrywam, ze u mnie tez byly dziwne mysli, ale trzeba walczyc choc... czasem sytuacja jest taka, ze sie walczy, ale samemu to jak walka z wiatrakami... Pozdrawiam:)

 

Prześlij komentarz