Mundo, la vida y ... yo

czyli świat, życie i ... ja

o rozmowie po raz kolejny.... @ lipiec 1, 2011

 2 miesiące temu, o godz. 15:00 zaczęła się nasza Droga Nowego Życia.  Wcześniej niezbyt zgadzałam się z tym twierdzeniem, że to Nowa Droga, gdyż co może się takiego zmienić. Otóż powiem, że wiele się zmienia, sposób myślenia, ta świadomość, że to tak na zawsze (nie należę do tych osób, które przy pierwszym problemie chcą się rozwieść), oczywiście, że czasem się żartuje, że się będziemy rozwodzić, ale myślę, że nasz związek jest na tyle trwały, że w sytuacji gdy pojawiają się problemy, to można się troszkę pokłócić i powymieniać swoje poglądy (bo nie tylko w małżeństwie, ale i w każdym związku takowe kłótnie się pojawiają) ale my jesteśmy na o tyle dobrej pozycji, że potrafimy się godzić. Bo ludzie się docierają latami, poznajemy się przez całe życie i przez całe te życie trzeba się uczyć, nie tylko zdobywać wiedzę i doświadczenie, ale też uczyć się rozwijać siebie i uczyć się rozmawiać z partnerem.
Jacek Pulikowski pisze w jednej ze swych książek, że „w naszej kulturze nie umiemy rozmawiać, nie umiemy wymieniać myśli. Umiemy gadać i kiepsko słuchać. Często słuchamy tylko po to, żeby doczekać kiedy mówiący przerwie, żeby móc coś swojego powiedzieć” (Warto żyć zgodnie z naturą, Poznań 1999). Niestety tak często bywa, więc tak ważne jest jak wcześniej wspomniałam uczyć się ze sobą rozmawiać. Dlatego przede wszystkim nie należy rozmawiać ze sobą w gniewie. Taka rozmowa nic dobrego nie przynosi, małżonkowie obrzucają się wtedy pretensjami, wyrzutami, zrzucają winę, słowem – ranią się jedynie. Warto przeczekać ten moment, dać sobie chwilę na ochłonięcie i dopiero potem na spokojnie usiąść i porozmawiać. Mówić w danej chwili, że coś nam nie odpowiada, że takie zachowanie nas boli, ale też mówić o pozytywach i to chyba częściej. Bo pozytywne rzeczy budują, a przy negatywnych słowach w ludziach jeszcze bardziej wzbiera złość i zamykają się w sobie lub wręcz odwrotnie niczym wzburzone morze wyrzuca na brzeg konary, muszelki, tak i człowiek wyrzuca z siebie nie tylko sprawy z danej chwili, ale także wywleka te z przeszłości i sytuacja zamiast się poprawiać jeszcze bardziej się pogarsza :( Tym samym jeśli rozmawia się ze sobą, trzeba mówić konkretnie o danej zaistniałej sytuacji, nie zaś używać słów typu „znowu/jak zwykle to zrobiłaś/zrobiłeś”. Nie należy więc mówić w tonie obwiniającym drugą osobę, ale trzeba powiedzieć o swoich uczuciach, co sprawiła we mnie ta sytuacja (np. „mnie to bardzo zabolało”). Przez takie wyjaśnienie sobie pewnych rzeczy małżonkowie stają się sobie bliscy.


Podsumowując cały mój wywód: szacunek, wiara, cierpliwość, rozmowa, zrozumienie i przede wszystkim MIŁOŚĆ!!!!!

Ps. Zaczęłam czytać książkę mężczyźni są z marsa, a kobiety z wenus i powiem szczerze, że bardzo mi się podoba, naprawdę coś w tym wszystkim jest. Jak ją skończę czytać to na pewno napiszę o tym posta, bo poruszane są fajne sprawy. 
Ps1. Madziu 3mam mocno kciuki, wierzę, że zaliczysz tą sesję pozytywnie bez poprawek, bo szkoda na nie życia :P
Ps2. Druga miesięcznica była bardzo udana :D :D
Ps3. Dobranoc ;p

2 komentarze:

Wika, tak bardzo się ucieszyłam po przeczytaniu Twojego wpisu. Czasami bowiem mam wrażenie, ze ludzie tak łatwo się poddają...Jak to dobrze wiedzieć, że są takie małżeństwa, jak Wasze, rozumiejące sens rozmowy, szacunku i zrozumienia. Pozdrowienia dla Was!

 

Kochana, dzięki :*
Ps.: jak zwykle bardzo mądrze napisałaś :) Popieram Cię w całej rozciągłości.

 

Prześlij komentarz